Koło Gospodyń Górne Przedmieście świętuje jubileusz 30-lecia działalności. Bez niego, podobnie jak bez OSP, trudno sobie wyobrazić myślenickie Górne Przedmieście. Łatwo za to wyobrazić sobie, że bez gospodyń lokalna społeczność nie byłaby tak zżyta ze sobą jak jest dziś, a wiele miejscowych tradycji i zwyczajów odeszłoby w zapomnienie.
Na wsiach takie koła nie są rzadkością, za to już w miastach owszem. Myślenickie koło jest takim właśnie „rodzynkiem” i dobrze mu z tym, choć na przykład nie może się zarejestrować w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i jak koła ujęte w rejestrze otrzymywać dotacji.
Nie znaczy to, że paniom z miasta brakuje zapału i chęci do pracy. Wręcz przeciwnie. Od czasu reaktywacji koła w 1993 roku, działają nieprzerwanie i ani myślą przestać. Kontynuują to co zapoczątkowały ich matki, babki i prababki. Choć już zupełnie inaczej.
Nie zachowały się niestety żadne dokumenty, które by potwierdzały istnienie koła w czasie, kiedy była tu jeszcze wieś, czyli przed 1929 rokiem. Można się domyślać, że wtedy koło gospodyń już działało, ale nie mamy na to potwierdzenia. Mamy za to dokumenty potwierdzające, że w latach 60-tych, 70-tych i 80-tych XX wieku przy miejscowym kołku rolniczym istniało koło gospodyń. Czasy były wtedy zupełnie inne, gospodynie zajmowały się rolnictwem, uprawą warzyw, hodowlą kurcząt oraz gęsi. Koło organizowało kursy gotowania, albo kroju i szycia, a na jego wyposażeniu był m.in. magiel i szatkownica – mówi Ewa Romaniak, przewodnicząca Koła Gospodyń Górne Przedmieście.
Dziś w Domu Ludowym na myślenickim Górnym Przedmieściu, który jest siedzibą koła, próżno szukać magla i szatkownicy, jest za to duża sala w której gospodynie organizują spotkania integracyjne dla mieszkańców oraz dobrze wyposażona (z pomocą Myślenickiego Budżetu Obywatelskiego) kuchnia, z której panie są niesamowicie dumne.
Nie znaczy to jednak, że zapomniały o tradycji. W kuchni gotują bowiem tradycyjne potrawy regionalne, a w sierpniu sala zamienia się w warsztat, w którym powstaje wieniec dożynkowy.
Kiedyś ta część miasta rolnictwem stała, dziś gospodarstwa z polami uprawnymi można ze świeczką szukać. Jestem jedyną należącą do koła osoba, która jeszcze uprawia zboże, stąd mamy z czego co roku wić wieniec dożynkowy – mówi pani Ewa. – Najpierw zboże suszymy, a kiedy jest już gotowe spotykamy się i wijemy wieniec przyśpiewując sobie przy tym tak jak robiły to dawniej nasze matki i babcie.
Bez koła nie byłoby też prawdopodobnie corocznej Wigilii dla chorych i samotnych. Ani sierpniowej mszy „na Mikołaju” oraz tradycyjnego już spotkania integracyjnego mieszkańców, które odbywa się zawsze po mszy i którego częścią jest poczęstunek przygotowywany przez Koło Gospodyń z Górnego Przedmieścia. Kto był choć raz na takim spotkaniu na pewno próbował ich chleba ze smalcem i ogórkiem.
Wszędzie, gdzie mamy okazję częstować naszym chlebem ze smalczykiem słyszmy, że jest pierwszorzędny – mówi Barbara Bylica z Koła Gospodyń Górne Przedmieście.
Jest ona obecnie najmłodszą członkinią koła i jak mówi decyzji o przystąpieniu do niego ani przez chwilę nie żałowała.
Na Górnym Przedmieściu koło to jest już rozpoznawalna marka – mówi.