KGW Ponętów Górny Drugi w gminie Olszówka (powiat kolski) istnieje już 50 lat, a intensywnie działa od momentu zarejestrowania w ARiMR, czyli od 2018 roku. – Ja bym sobie marzyła, żebyśmy zjednoczyły tę naszą wieś. Bardziej zmobilizowały mieszkańców do wspólnych działań. Co miesiąc można byłoby takie spotkania robić, żeby sobie kawkę wypić. Spotkać się tak po prostu, bez żadnej potrzeby – mówiły członkinie, z którymi rozmawialiśmy w ubiegłym tygodniu.
W świetlicy w Ponętowie Górnym Drugim spotkały się z nami Stanisława Styga (przewodnicząca), Danuta Miszczak, Hanka Streich i Aneta Mierzejewska (członkinie). – My się tym obiektem zajmujemy. Świetlicę wyremontowała gmina. Przeniosłyśmy się tutaj chyba w 2016 roku. Miałyśmy wcześniej taką małą salkę w parku i to była nasza siedziba. Ten obiekt należał wcześniej do kolei. Wójt doszedł z koleją do porozumienia i najpierw był dzierżawiony. W końcu kolej chciała się pozbyć budynku i gmina go wykupiła. Wszystkie imprezy, jakie się tu odbywają, my organizujemy. Tutaj mamy 464 mieszkańców. A wszystkich członkiń KGW jest 33 – opowiadały.
W listopadzie 2022 roku koło obchodziło jubileusz 50-lecia. – KGW reaktywowałyśmy 17 grudnia 2018 roku. Tego dnia zarejestrowałyśmy koło w Agencji. Od tej pory zaczęłyśmy aktywnie działać. Ale wcześniej też robiłyśmy cykliczne imprezy – bale karnawałowe, dzień kobiet, andrzejki, wigilie, rajdy rowerowe, wycieczki, festyny czy ogniska. Uczestniczyłyśmy w dożynkach, wielu konkursach, targach czy biesiadach. Razem sadziłyśmy kwiaty przy figurce w parku. W naszej świetlicy święcone były pokarmy na Wielkanoc, bo nie ma u nas kościoła, podlegamy pod parafię Grzegorzew. W czasie pandemii pokarmy święcone były przy kapliczce. W 2018 roku brałyśmy udział w festynie organizowanym wspólnie ze szkołą podstawową w parku. Oddany był wtedy uroczyście plac zabaw, taki mały orlik. W 2019 pracowaliśmy przy malowaniu elementów w parku, przy ogrodzeniu stawu. Robiły to praktycznie kobiety z KGW. Mężczyźni – mężowie członkiń pomagają, bo wiadomo, że takich cięższych prac nie dałybyśmy rady zrobić – opowiadały.
Środki otrzymywane co roku z ARiMR przeznaczają na wyposażenie świetlicy. Zdobyły na to także pieniądze od marszałka województwa. Czy w świetlicy są już „urządzone”? – Częściowo tak. Brakuje tylko drobnych rzeczy, takich uzupełniających. Troszeczkę naczyń trzeba dokupić, brakuje zlewu, kran mamy jeszcze nie taki jak powinien być. Z roku na rok to się zmienia. Pieniędzy z Agencji nie wykorzystujemy na wycieczki, tylko na uzupełnienie wyposażenia świetlicy. Kupiłyśmy za te pieniądze chłodnie i zamontowałyśmy – mówi przewodnicząca Stanisława Styga i pokazuje nowoczesną, dużą kuchnię. Wieś jest związana z koleją nie tylko przez świetlicę. Kiedyś firma zbudowała tutaj dla swoich pracowników bloki.
Dlaczego doszło do reaktywacji? – Było spotkanie i na nim podjęłyśmy taką decyzję, że się zarejestrujemy w ARiMR. Stwierdziłyśmy, że zobaczymy. Jak wyjdzie to fajnie, jak nie to trudno. Niektórzy mówili, że nie damy rady. Dałyśmy radę i idziemy dalej. Na początku wszystko się wydaje trudne. Jak się działa to później tych papierowych rzeczy jest dużo do zrobienia. I sprawozdania trzeba robić. Jest tego sporo. Trzeba siedzieć i pilnować, co się pojawi w internecie – mówią.
W jakim wieku mają członkinie? – Średnia jest różna. Od 28 lat, ale mamy takie jubilatki, co skończyły 80 lat. Trzy jubileusze miałyśmy. W tym roku też będzie sporo jubilatek – trzy siedemdziesiątki i dwie osiemdziesiątki. Zawsze z tej okazji dajemy takie upominki na 80-lecie i 70-lecie urodzin – opowiadają.
W tym kole liderują starsze członkinie. – My raczej ciągniemy to wszystko. Młodzi mają na to mało czasu. Teraz jest taki trend, że tradycję można połączyć z nowoczesnością. My idziemy z postępem. Dwa razy składałyśmy wniosek na Moją małą ojczyznę. Nie dostałyśmy wsparcia, bo pierwszego roku na całą Polskę tylko 10 kół je dostało, w 2022 roku było ich 30. Ale my się nie poddajemy, nie tracimy nadziei, złożymy wniosek ponownie – mówią.
Podkreślają, że koło musi mieć swojego lidera. U nich jest nim przewodnicząca. – To nasze koło napędowe. Musi być ktoś, kto dobrze zarządza. Ktoś dyspozycyjny. My mamy taką przewodniczącą, która jest wspaniałym człowiekiem. Wszystko załatwi, ludzi mobilizuje do działania, do każdej pracy. Wszystko co tu się robi, dzieje się dzięki niej. Bo to naprawdę trzeba chcieć. I dużo czasu na takie działania poświęcić. Trzeba to też lubić. Śledzić internet, czy można wziąć udział w jakichś konkursach czy akcjach – mówią członkinie.
Jaka dziedzina działalności jest im najbliższa? – Gotowanie jest tym, co najbardziej lubimy robić. Od dwóch lat robimy też warsztaty przygotowania stroików świątecznych w świetlicy i w szkole – opowiadają. Jakie mają plany na ten rok? – Będziemy kontynuować to co zawsze robimy – uczestniczyć w konkursach, rajdach rowerowych, wycieczkach, planujemy pieczenie pączków i faworków przed Tłustym Czwartkiem. Te plany na razie powstają. Mamy pomysły – zapewniły.
Wspomniany już park jest sercem miejscowości. To ważna część wsi. – Chciałybyśmy go utrzymać. Tam są same stare drzewa, które mają po 200 lat albo więcej. Mamy zabytkowy dąb. W parku jest mały plac zabaw, jest siłownia. Samo koło nie dałoby rady o park dbać, ale jak będzie nowa Grupa Odnowy Wsi, bo stara jest nieaktualna, wtedy zrobimy plan i według niego możemy coś zrobić. Potrzebne są dofinansowania. Wtedy można coś pomyśleć, bo za nasze sołeckie pieniądze nie jesteśmy w stanie tego zrobić – mówią.
W parku wyremontowały wcześniej znajdującą się tam figurę. – Ufundowali ją ówcześni właściciele Kosińscy chyba w 1918 roku. W 2016 roku zbieraliśmy pieniądze wśród mieszkańców, by ją odnowić. Chodzi o to, żeby to nie zniszczało. To przecież historia nasza i tego parku – mówi przewodnicząca. – Zabytkowy dąb ma przeszło 300 lat. Kiedyś go mierzyłam i obliczałam lata przy pomocy internetu. Ten dąb ma około 360 lat, bo trzeba 20 lat dodać albo odjąć, w zależności od tego w jakich warunkach on rośnie. W parku był też pałac, w którym mieszkał dziedzic. Teraz pozostała ta figurka, park i staw (jeden został zasypany). Ten park należy do gminy. Pałac się spalił. Kiedyś była tam szkoła.
Jakie mają marzenia? – Każdy je ma. I prywatnie, i jako koło. Kiedy spotykamy się dyskutujemy, podejmujemy decyzje i te plany realizujemy. Tak na szybko trudno powiedzieć. Ja bym sobie marzyła, żebyśmy zjednoczyły tę naszą wieś. Zmobilizowały mieszkańców do wspólnych działań. Staramy się to robić, chociaż przez pandemię różnie bywało. Co miesiąc można byłoby też takie spotkania robić, żeby sobie kawkę wypić. Spotkać się tak po prostu, bez żadnej wyraźnej potrzeby – mówiły.