Zamiast ludowych strojów zakładają spodnie haremki z kwiatowym motywem. Bo tak jest wygodniej. I nowocześniej. Koncentrują się na aktywności fizycznej, integracji i działalności na rzecz poprawy życia na wsi. Gospodynie z Lesznowoli w gminie Grójec mówią, że są dla siebie lekarstwem.
Marta, Justyna i Magda. Trzy kobiety, trzy różne temperamenty. Zanim przeprowadziły się do Lesznowoli, znały się jeszcze jako mieszkanki Warszawy. Do przeprowadzki na wieś zachęciła je wspólna koleżanka, Karolina.
– Zamieszkałyśmy z dala od miasta. Zaaklimatyzowałyśmy się, pojawiły się dzieci – wspomina Marta Gos, przewodnicząca lesznowolskiego koła. – Któregoś dnia zgadałyśmy się, że fajnie byłoby wrócić do formy sprzed ciąży. Zapisałyśmy się na tańce latynoamerykańskie. Co środę po treningach spotykałyśmy się na pogaduchach – opowiada.
Gospodynie z Lesznowoli nie działają stereotypowo
W 2012 roku zarejestrowały działalność. Dziś jest ich osiemnaście. Hasło przewodnie działalności: „Na sportowo, na ludowo”, od razu wcieliły w życie. Najpierw zaczęły umawiać się na nordic walking, potem zaczęły biegać. Dziś na swoim koncie mają udział w maratonie, biegach z przeszkodami Runmageddon, morsowanie, jazdę na rowerach. Od 10 lat pasją kobiet jest wakeboard – sport wodny będący kombinacją snowboardu i surfingu.
– W 2012 roku pojechałyśmy z Martą na szkolenie z wake’a i połknęłyśmy bakcyla. Zaczęłyśmy przed czterdziestką, ale z sukcesami. W 2015 roku Marta została wicemistrzynią Polski w wakeboardzie – opowiada Karolina i dodaje, że aby oderwać dzieci od smartfonów, inicjują sportowe wydarzenia dla najmłodszych.
Również „ludowa” działalność wymyka się stereotypom. Pod nią kryją się podtrzymywanie tradycji lokalnych i narodowych, działalność charytatywna, integracja mieszkańców, dążenie do rozwoju wsi, poprawa warunków życia mieszkańców, w tym walka o ochronę praw kobiet i równouprawnienie.
Na swoim koncie mają organizację dużych imprez, takich jak piknik „Dzień dobry, lato”, obchodów 600-lecia wsi Lesznowola czy „Święto kwitnących jabłoni”. Od kiedy w okolicy powstało kilka innych kół, nie czują już ciężaru odpowiedzialności reprezentowania gminy.
– Jeśli będziemy organizować większe imprezy, to te o sportowym charakterze. Jesteśmy orędowniczkami ruchu i w tym kierunku chciałybyśmy się rozwijać – dodaje Marta.
- Morsowanie? Lesznowolankom nie straszne żadne sporty ekstremalne
Lesznowolanki działają na wielu frontach
– Kiedy trzeba, spotykamy się na kiszenie ogórków, przecieranie pomidorów czy tarcie chrzanu. Robimy ekologiczne dżemy, pieczemy pierniki. Ogromną satysfakcję sprawia nam pomaganie – mówi Marta.
Organizują świąteczne zbiórki na Szlachetną Paczkę. Kwestują na rzecz WOŚP. Przygotowują bożonarodzeniowe prezenty dla dzieci z domu dziecka. Wspierają porzucone zwierzęta. W tym roku intensywnie zaangażowały się w pomoc uchodźcom z Ukrainy – zawoziły dary pod ukraińską granicę, transportowały uchodźców. W ramach inicjatywy „Matki matkom, dzieci dzieciom” przez kilka miesięcy wspierały Ukrainkę Irę z córką Daszą, które uciekły przed wojną.
– Często podkreślamy, że jesteśmy dla siebie najlepszą grupą terapeutyczną – śmieje się Marta.
Najstarsza właśnie świętowała 50. urodziny. Najmłodsza jest przed czterdziestką. Szanują swoją różnorodność, poglądy, wiarę. W kole są katoliczki, ateistki, a nawet wyznawczyni Słońca. I choć Lesznowola jest największą wsią w powiecie, nie mają swojej siedziby. Jednak bardziej niż świetlica ucieszyłby je nowy wiejski ośrodek sportu.
Lesznowolanki organizują rajdy „Kobiety na traktory” na wzór wyścigów aut terenowych w ekstremalnych warunkach. Inicjują zabawy sportowe, wycieczki rowerowe, maratony, a nawet autorskie thriatlony ze spływem kajakiem. Od początku wiosny do października uprawiają wakeboard. I wyjeżdżają.
– Organizowałyśmy urodzinowe, weekendowe wypady do Krakowa, Wrocławia, Poznania – mówi Marta Gos. – Naszą ostatnią przygodą był listopadowy wyjazd do Turcji. W planach miałyśmy aktywny wypoczynek, ale ze względu na COVID większość atrakcji była niedostępna. Wyjazd przegadałyśmy, przetańczyłyśmy też trzy noce – cieszy się.
Dziewczyny wypoczywały nie tylko w Turcji. Zwiedziły też Budapeszt, Londyn, Paryż i Barcelonę. Zaczęło się przypadkowo – na jeden z konkursów wysłały zdjęcie. Wygrały. W nagrodę pojechały na wycieczkę do Hiszpanii. Tam wykonały kolejną fotografię, która ponownie zdobyła pierwsze miejsce. Za wygraną wyjechały do Paryża.
– Chętnie zabieramy ze sobą dzieci, nie tylko na wyjazdy, ale i spotkania. Chcemy im pokazać, że integracja i działalność na rzecz innych jest niezwykle ważna w życiu każdej społeczności – mówią.
Obiecują sobie, że nie zwolnią tempa, a podróże będą stałym punktem w ich kalendarzu. Tej tradycji będą się trzymać.
– Uwielbiamy być razem, poznawać nowe miejsca, nowych ludzi, zwiedzać, pić wino, tańczyć i gadać do pierwszych promieni słońca – mówi Marta. – Kobiety, życzymy wam, abyście odnalazły swoje KGW. Jak są chęci i pomysły, to i power do działania się znajdzie!