Śmigus – dyngus na zdrowie i urodę 

Aktualności

 Poniedziałek Wielkanocny sprzyjał sąsiedzkim spotkaniom oraz nawiązywaniu znajomości przez młodych. Na psoty dyngusiarzy patrzono przez palce, a oblewane wodą panny mimo czynionego przy tym wrzasku, w głębi duszy cieszyły się z takich zalotów.

Nazwa śmigus – dyngus powstała z połączenia dwóch odrębnych zwyczajów. Śmigus czyli  smaganie panien po łydkach witkami, gałęziami i polewanie ich wodą. Dyngus zaś to inaczej „wykup” – wykupywanie się z opresji (od niemieckiego słowa dingen – wykupywać). Dziewczyna, aby wykupić się od kolejnego solidnego zlania wodą ofiarowywała chłopcom dar, np. własnoręcznie wykonaną pisankę.  Wierzono, że śmigusowo-dyngusowe zwyczaje zapewnią dostatek deszczu, wegetację roślin, bezpieczeństwo plonów, urodę i zdrowie.

Psotnicy dyngusiarze

Już w nocy z niedzieli na poniedziałek dyngusiarze rozpoczynali na wsiach swoje harce:  smarowali błotem, sadzą lub smołą okna sąsiadów, wieszali na drzewach narzędzia gospodarskie, a nawet wciągali na dachy elementy wozów. Gospodarze nie gniewali się o to, a gdy dyngusiarze odwiedzali chałupy z życzeniami i pieśniami wielkanocnymi, szczodrze ugaszczali ich świątecznymi smakołykami i napitkami. 

„Pod Sandomierzem  nazywają dzień ten dniem świętego Lejka. Parobcy z pełnemi wody konewkami, idą wtedy do tych chałup, gdzie są dorosłe dziewczęta. Jeśli dziewczyna się nie spostrzeże, zlaną jest przez wchodzących od głowy do stóp. Jeśli zaś dostrzeże ich nim wejdą, ucieka na strych wziąwszy ze sobą naczynie z wodą, i stamtąd oblewa wchodzących do sieni chłopaków. Gdy zejdzie ze strychu, parobcy odwzajemniają jej się, lubo już mniej natarczywie. Rodzice częstują tych gości plackiem, mięsem i wódką.” – zanotował Oskar Kolberg. 

Do oblewania używano wiader, konwi i cebrzyków, lecz były  także specjalnie w tym celu wykonane drewniane sikawki zakończone z jednej strony „dzióbkiem”, z drugiej  ręcznie poruszanym tłokiem. Niejedną pannę siłą zaciągano do pobliskiej rzeki lub stawu i tam zmaczano od stóp do głów. 

Dziewczęta zawsze głośno protestowały przeciwko oblewaniu wodą, lecz w głębi duszy każda chciała być zmoczona. Uważano bowiem, że panny takie miały większe szanse na znalezienie męża. Wierzono także, że oblana panna pięknieje z dnia na dzień i bardzo długo zachowuje urodę. 

Chodzenie z kogutem 

Młodzieńcy  po dyngusie chodzili po wsi ciągnąc na dwukołowym wózku kogutka zwanego kurkiem dyngusowym.  Był zrobiony z pakuł, drewna lub gliny i ozdobiony piórami, wstążkami, źdźbłami traw. Ptak symbolizował siły witalne, płodność i wojowniczość. Barwny orszak kawalerów  śpiewających piosenki, składających życzenia, grających na ludowych instrumentach oraz szczodrze oblewających wodą  panny na wydaniu,  zawsze wzbudzał sympatię wiejskiej społeczności. Celem młodzieńców było zdobycie obfitego „dyngusa” (czasem oprócz jedzenia trafiła się nawet moneta) oraz pozyskanie informacji, w której chałupie mieszkają panny godne zainteresowania. 

Śmiguściarze obchodzą pola

Wczesnym rankiem w Poniedziałek Wielkanocny na pola wyruszała procesja gospodarzy. Na czele szedł najstarszy z nich, niósł krzyż z figurą ukrzyżowanego  Chrystusa ustrojony barwnymi wstążkami i sztucznymi kwiatami. Mężczyźni  śpiewając nabożne pieśni obchodzili wszystkie pola, każde skrapiając wodą święconą. Miało to ustrzec przyszłe plony przed zarazą. Uczestnicy procesji zwani byli „śmiguściarzami”. Po obejściu pól mężczyźni całą gromadą chodzili od chałupy do chałupy życząc wesołych świąt, w zamian przyjmując świąteczny poczęstunek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *