Niegdyś, o tej porze roku na wiejskich podwórkach intensywnie pracowano przy obróbce lnu i konopi. W powietrzu unosiły się paździerze, czyli wewnętrzne części łodyg kruszące się podczas międlenia. Stąd właśnie pochodzi nazwa najdłuższego miesiąca w roku – października.
“Październik, bo paździerze baba z lnu cierlicą bierze” –to ludowe powiedzenie zanotował folklorysta Samuel Adalberg. Według „Encyklopedii Staropolskiej”Zygmunta Glogera, cierlica to narzędzie drewniane na czterech nogach, posiadające dwie szpary, w które zapadają się odpowiednie listwy. Służy do odzierania włókien lnu i konopi z paździerzy. Na Mazowszu i Podlasiu używano zarówno cierlicyjak imiędlicy. „Konopie po wymoczeniu i wysuszeniu pierwej międlą na międlicy, a potem trą na cierlicy, len zaś odrazu trą na cierlicy. Ks. Kluk w dziele pod tyt. „Roślin potrzebnych utrzymanie“ (r. 1777) pisze: „Po ususzeniu len połamie się w drewnianej cierlicy, gdzie się części przędzy od nieużytecznych paździerzy oddzielają. Cierlice te bywają dębowe lub bukowe“. W starej książce p. t. „Przędziwa, lnu, konopi przyprawa“ czytamy: „Naczynia do wyczyszczenia paździorów są: międlica albo łamaczka i cierlica albopięciornia; pierwsze dwie o dwóch żłobkach, drugie o czterech być powinny. Że w cierlicy dwa razy tyle łamie się przędziwo ile w międlicy, wprzód przez międlicę, a potym przez cierlicę przepuszczone być ma” – pisał Gloger.
Len, konopie, wełna owcza -z tych surowców nasi przodkowie wytwarzali tkaniny. Niemal w każdej chałupie znajdowały się narzędzia do ich wstępnej obróbki. Oprócz wspomnianych cierlicy i międlicy, były to : gręple, przęślice, kołowrotki, motowidła, a w niektórych domostwach proste krosna. Tkaniem zwykle zajmowali się tkacze zwani knopami. Wytwarzano wówczas tylko trzy rodzaje płótna: cienkie przeznaczone na bieliznę i pościel, pacześne, z którego szyto odzież wierzchnią i portki oraz zgrzebne na worki i sienniki.
Październik jest najdłuższym miesiącem w roku kalendarzowym. W czasie jego trwania zmieniamy czas z letniego na zimowy, październik zyskuje zatem godzinę, o którą jest dłuższy od pozostałych miesięcy liczących 31 dni.
Niegdyś na październik mówiono także: paździerzec, paździerzeń, pościernik, a także winnik, na cześć ostatniego zbioru winogron. Obróbka lnu i konopi były jednak bardziej powszechnym zajęciem na polskiej wsi od winobrania, dlatego do naszych czasów przetrwała na nazwa – październik.
Miesiąc ten jest także bohaterem wielu przysłów ludowych, które przepowiadają pogodę i urodzaj:
- Kiepski rok zapowiada, gdy na Szymona nie pada.
- Na świętego Szymona i Judy spodziewają się śniegu i grudy.
- Czym głębiej na jesień włażą pędraki, tym bardziej zima daje się we znaki.
- Jak Anioły w słońcu chadzają, to potem w zimie mrozy się trzymają.
- Jak październik jest wietrzny i mroźny, to nie będzie za to styczeń, luty mroźny.
- Na świętego Franciszka odlatuje pliszka.
- W dzień Szymona i Judy koń się boi grudy.
- Liść na drzewie mocno trzyma, nie tak prędko przyjdzie zima.
- Święta Jadwiga ostatnie jabłko dźwiga.
- Na święty Łukasz próżno grzybów szukasz, lecz rydz jeszcze nie zawadzi, jeśli mróz go nie zdradzi.
- Święta Urszula perły szronu rozsnuła, miesiąc wiedział, nie powiedział, słońce wstało, pozbierało.
Fotografia autorstwa Pawła Pierścińskiego pochodzi z zasobów Muzeum Wsi Kieleckiej